poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Chapter Six.

                                                               08.03.2014r.    

Kolejny dzień. Czas ciągnie się w nieskończonośc. Za chwilę mam wizytę u lekarza. Nie powiem, ale trochę się denerwuję. Nie wiem czy się zgodzi, czy mi pomoże. Achhhhh... To takie trudne... Gdy byłam małą dziewczynką marzyłam, o tym żeby byc dorosłą osobą, ale nigdy nie przy puszczałam, że jest to takie trudne. Tak naprawdę to jeszcze nie jestem dorosła, lecz od kiedy znalazłam się w tym miejscu tak się czuję. Te wszystkie problemy, zajęcia, obowiązki... To dla mnie za dużo. Dawniej myślałam, że to pikuś i bez problemu sobie poradzę. Jednak się myliłam i to bardzo. Jest 10:26, do wizyty jeszcze 4 godziny. Z każdą przepływającą minutą czuję się coraz gorzej. No nic, muszę poprosić kogoś o pomoc. Nie mam innego wyjścia. Inaczej zostanę tu na zawszę, a teraz mam jedna i niepowtarzalną szansę się stąd uwolnić. Dzisiaj jest dość ciepło, Molly obiecała nam, że pójdziemy na podwórko po oddychać świeżym powietrzem. Szybko podniosłam się z łóżka i powędrowałam do Caroline. Chciałam, żeby opowiedziała mi trochę o One Direction, a wszczegulności o Niallu. Zapukałam i nic. Znowu i nic. Postanowiłam wejść. Car leżała na łóżku przybita. Ciekawe co się stało.
- Caroline? Co się stało? - zapytałam spokojnie, aby jej nie przestraszyc. Dziewczyna spojrzała na mnie.
- Właśnie brałam lekarstwa i Molly powiedziała, że będzie mi nie dobrze i kazała leżeć - obok jej łóżka leżała miska, na szczęście pusta. Domyślam się do czego jest przeznaczona. Obrotowe krzesełko przysunęłam nie co bliżej siebie i usiadłam.
- Wiesz... Chciałam cię o coś poprosić, ale widzę, że nie możesz.- spuściłam głowę.
- Mów, może jakoś dam radę - lekko się uśmiechnęła.
- No więc... Chciałam, żebyś mi trochę opowiedziała o One Direction - gdy to powiedziałam na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Aaaaaa... Więc o to chodzi Adi. Z chęcią ci wszystko o nich opowiem a najwięcej o Niallu - na te słowa lekko się zaśmiała - lecz nie teraz, bo widzisz w jakim jestem stanie. - i uśmiech z jej twarzy zniknął, bo musiała skorzystać z miski. Odwróciłam wzrok, aby nie patrzeć na takie okropne rzeczy.
- No to ja już pójdę, przyjdę potem, żeby zobaczyc jak się czujesz. Przynieść ci coś? - zapytałam otwierając drzwi od jej pokoju.
- Nie, może później, ale jakbyś mogła to powiedz Molly, żeby wzięła tą cuchnącą miskę, bo zaraz się tu uduszę. - dla większego efektu zatkała nos.
- Jasne, zaraz ją zawołam. - z uśmiechem wyszłam z jej pokoju. Poszłam do kuchni gdzie Molly przygotowywała obiad i powiedziałam jej o stanie Caroline.  (Od autorki: Jeśli czytasz napisz w komentarzu słowo: Bocian. Dziękuję ) Ona tylko wzięła kolejną, czystą już miskę i poszła do niej. Ja w tym czasie wróciła do siebie. Jak ten czas powoli leci. Dopiero 11:00. No nic. Trzeba czekac. Nie miałam nic innego do roboty jak położenie się do łóżka i zaśnięcie, chociaż przed chwilą się obudziłam. Jak powiedziałam tak tez zrobiłam. 

1 komentarz:

Obserwatorzy