poniedziałek, 30 czerwca 2014

Chapter Eleven.

Z daleka widziałam już dzieci bawiące się nad jeziorem. Abby pływała, Rick skakał na bombę, a Lucas uczył się pływać żabką. Jak się domyśliłam jego nauczycielem był nie kto inny jak Niall. Już miał pokazywać chłopcu kolejna technikę, którą można pływać, gdy zza drzewa wyłoniłam się ja. NIall powiedział mu, żeby chwile odpoczął a sam do mnie podszedł.
- Cześć Hope - powiedział radosnym głosem i mnie przytulił. Oczywiście jak zwykle o czymś zapomniał, a mianowicie, że jest cały mokry, a teraz przez niego ja również.
- No cześć.  - uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam na moje ubrania. cała byłam przemoczona. Nie sądziłam, że mokry człowiek jednym uściskiem może zmoczyć drugą sucha osobę. Teraz jestem dowodem na to, że jednak można i to bez problemu.
- O kurcze - przeczesał swoje włosy - przepraszam kompletnie o tym zapomniałem.
- To nic i tak zaraz to ściągnę - po raz kolejny tego dnia się uśmiechnęłam. 

Pogadaliśmy jeszcze chwilkę o różnych rzeczach po czym Niall krzyknął do dzieci:
- UWAGA!!!! Wychodzimy z wody! Wszyscy! Ty też Colin!
- Dobrze, już wychodzimy - odkrzyknęli chórem.
Właśnie odkładałam torbę, gdy nagle Niall podbiegł do mnie od tyłu i przewiesił sobie przez ramie. Wystraszona zaczęłam krzyczeć i wołać o pomoc lecz dzieci się tylko śmiały. Nie Minęły 2 minuty, a ja poczułam, że jestem cała mokra. Umiałam pływać, ale w tamtej chwili nie pomyślałam o tym aby wypłynąć na powierzchnię. Nagle poczułam ból w lewym udzie. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.



 *** 7 godzin później ***

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Próbowałam się podnieść, lecz przymocowane do mnie kabelki nie pozwalały mi na to. Otworzyłam szerzej oczy. Znajdowałam się w niebieskim pomieszczeniu. Światło raziło mnie w oczy. Poczułam, że ktoś trzyma mnie mocno za rękę, jednak nie mogłam zobaczyć kim jest ta osoba. Po wielu próbach udało mi się podnieść do pozycji siedzącej. Wszystko przede mną było rozmazane. Po jakimś czasie mój wzrok wracał do normy i mogłam określić kim jest osoba trzymająca mnie za rękę. Obracając głowę poruszyłam lewą nogą. Noga zaczęłam mnie okropnie boleć. zaczęłam głośno krzyczeć, aż do sali wbiegła pielęgniarka, a za nią lekarz. Osoba, która siedziała obok mojego łózka prawdo podobnie się obudziła. Szybko obróciłam głowę w jej stronę, to kogo ujrzałam przeraziło mnie. 

niedziela, 1 czerwca 2014

Chapter Ten.

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Powoli wracały do mnie wydarzenia z wczorajszego dnia. Gdy pomyślałam o Caroline do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Ciekawe jak tam z nią? Mam nadzieję, że jak najszybciej do nas wróci. Do mnie. Pomyślałam też o Niall'u. Pamiętałam, że gdy usypiałam był koło mnie. Zawsze jest blisko mnie. Wspiera mnie i pociesza, gdy mam jakieś problemy. Zauważyłam, że jestem ubrana tak jak wczoraj. No tak. Ze zmęczenia zapomniałam się przebrać. wstała z łóżka i podeszłam do szafy. Mimo wczorajszych wydarzeń postanowiłam ubrać jasną sukienkę. Na dworze było bardzo ciepło i świeciło słońce. Kochałam takie dni. Zawsze z... Caroline i innymi dziećmi oraz opiekunami w taką pogodę szliśmy nad pobliskie jezioro. Ubrałam się i zeszłam do jadalni na śniadanie, którego nie mam pojęcia nie było. Zaskoczona udałam się do pokoju pielęgniarek, aby zapytać dlaczego nie ma śniadanie. Jak zwykle zastałam w nim Molly. 
- Dzień dobry Molly! - przywitałam się wesołym okrzykiem i przytuliłam ja - dlaczego nikogo nie ma w jadalni i na stołach nie ma śniadania? 
- Hahahhaha - zaśmiała się, a ja nie wiedziałam o co jej chodzi - już 15:00,dawno po śniadaniu i obiedzie - uśmiechnęła się do mnie. Na mojej twarzy pojawiły się wielkie czerwone rumieńce.
- Naprawdę? Musiałam bardzo długo spać... - przeczesałam swoje długie blond włosy. 
- Oj tak! - wykrzyknęła - spałaś  prawie całą dobę. Chcieliśmy nawet wzywać karetkę, bo myśleliśmy, że coś ci się stało. Na szczęście pan Horan powiedział, że miałaś ciężki dzień i musisz odpocząć - na samo wspomnienie o Niall'u uśmiechnęłam się.
- A właśnie... Gdzie on jest?
- Zabrał wszystkie dzieciaki i poszedł z nimi nad jezioro, aby popływać, a niektórych nawet nauczyć pływać - o jaki on miły.
- To fajnie. Mogę iść potem do nich?

- Tak, oczywiście. Ale najpierw zjedz śniadanie, marnie wyglądasz - uśmiech znikł z jej twarzy.
- To przez wczorajszy dzień. Strasznie martwię się o Caroline. Wiesz co z nią? Jak się czuję?
- Też się o nią martwimy. Przed chwilą dzwonili ze szpitala, że jej stan się polepszył i nie długo będzie mogła tutaj wrócić.
- To dobrze, bardzo za nią tęsknie.
- Tak, my też. A teraz zmykaj na jadalnie, bo mi tu zaraz zemdlejesz - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam. Nie mogę się doczekać spotkania z Car. Mam jej tyle do powiedzenia. Weszłam na jadalnie i poprosiłam o moją porcję. Po chwili na stoliku przede mną pojawił się talerz z kanapkami z zerem i szynką. Zjadłam wszystkie w mgnieniu oka. Podziękowałam i wróciła do swojego pokoju, aby przebrać się i trochę się ogarnąć, bo można było powiedzieć, że wyglądałam jak trup. Wzięłam krótki prysznic, ubrała strój kąpielowy i wcześniejszą sukienkę. Zabrałam ręcznik z półki i byłam gotowa do wyjścia. Powiedziałam Molly, że wychodzę i wrócę razem z dzieciakami i Niall'em. Po chwili byłam w drodze nad jeziorko.





czwartek, 1 maja 2014

Chapter Nine.


Gdy wracaliśmy przed naszym "domem" stała karetka. Szybko podbiegliśmy do drzwi budynku, aby zobaczyć co się stało.
- Molly co się stało? - zapytał Niall, gdy pielęgniarka przechodziła obok.
Caroline podcięła sobie żyły - powiedziała, a po chwili na jej fartuch spadła pojedyncza łza. Gdy usłyszałam imię przyjaciółki osłupiałam. Caroline próbowała się zabic? Ale dlaczego? Szybko pobiegłam po betonowych schodach do pokoju blondynki. Zdołałam jeszcze usłyszeć krzyk Molly, że nie mogę tam wchodzić. Zignorowałam to musiałam dowiedzieć się co z Car. Wpadłam do pokoju jak torpeda. Na szczęście nikogo nie było oprócz mojej przyjaciółki. Powoli podeszłam do łóżka, na którym była położone. Miała zamknięte oczy, ale oddychała, widać zemdlała. Zauważyłam, że jej nadgarstki i uda są owinięte grubą warstwą bandaża
Boże Caroline coś ty zrobiła? - pomyślałam. Usiadłam na krzesełku, które zawsze było położone obok jej łóżka. Zaczęłam płakać. Wróciły wszystkie wspomnienia z nią związane. To jak się poznałyśmy... Od razu wiedziałam, że się za przyjaźnimy, lecz miałam pewne obawy co do tego. Nasze wspólne głupawki, nocne rozmowy. na samą myśl o tym lekko się zaśmiałam. (Od autorki: Jeśli czytasz napisz w komentarzu: Eleonora. Dziekuję. ) Można powiedzieć, że ten cały psychiatryk to nie psychiatryk tylko dom dziecka, które ma psychiczne problemy, a ludzie tutaj próbują mu pomóc. Nie wiem gdzie bym teraz była i co robiła, gdybym się tu nie znalazła. Pewnie byłabym połamana, lub leżałabym w szpitalu w stanie krytycznym, a to wszystko przez moją siostrę. Na szczęście tak nie jest. Jestem tutaj, bezpieczna z przyjaciółmi, których w normalnym świecie nigdy bym nie poznała. Wiele zawdzięczam ludziom stąd. Pewnie pomyślicie, że mi odbiło, lub coś innego, ale można powiedzieć, że to miejsce to mój dom. Dom, którego nigdy nie miałam. Moje przemyślenia przerwał jeden z lekarzy.
- Przepraszam, ale nie możesz tu przebywać. Zabieramy dziewczynę do szpitala - oznajmił lekarz, a ja jeszcze bardziej się popłakałam. Wstałam z krzesełka i lekko przytuliłam blondynkę, szepcąc jej na ucho, żeby się nie poddawała. Po chwili wychodziłam już z pokoju. Niall stał przed drzwiami. Od razu wpadłam w jego ramiona i zaczęłam coraz bardziej płakać. Łzy leciały po moich policzkach strumieniami, nie mogłam ich zatrzymać.
- Hope.... już dobrze... ona z tego wyjdzie. Nie martw się........ wszystko będzie dobrze. - chłopak szeptał mi co chwilę. Po tych słowach nieco się uspokoiłam. Niall odprowadził mnie do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku, a on pocałował mnie w czoło na co się lekko uśmiechnęłam. Chłopak podszedł do drzwi i jeszcze raz spojrzał na mnie.
- Niall... - szepnęłam.
- Tak?
- Zostań ze mną. Proszę - poprosiłam go. Nie chciałam w takiej chwili byc sama.
Chłopak bez, żadnych oporów położył się obok mnie, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
_________________________________________________________________

Rozdział specjalnie napisany dla mojej przyjaciółki Karoliny z okazji jej urodzin.Niestety jeszcze nie będzie tej sceny, na którą czekasz, ale już wkrótce. 100 lat Kochana <3  Co do rozdziału uważam, że wyszedł mi najlepiej, chociaż jest króciutki. W zakładce "Zwiastun" pojawił się zwiastun bloga. Zachęcam do oglądania i komentowania. Pozdrawiam :*




środa, 16 kwietnia 2014

Chapter Eight.

     Niall popatrzył się na mnie zdezorientowany. Ja stałam jak głupia ze spuszczoną głową. Przecież to jasne, że on mi nie pomoże. Co ja sobie myślałam? Ale ja to,  ja, zawsze muszę miec jakiś postrzelony pomysł. 
- Przepraszam, nie powinnam Cię o to prosic. Zapomnij o tym i chodźmy dalej - pociągnęłam go za rękę, ale on dalej stał jak słup soli. I co ja narobiłam? Nie dość, że poprosiłam go o taka absurdalną rzecz, to jeszcze będę miała go na sumieniu jak się nie ocknie. W końcu poruszył się i próbował coś powiedzieć, lecz żadne słowa nie wylatywały z jego ust.
- A..ale jak to mam pomóc Ci się stąd wydostać? Nie rozumiem. Możesz mi to wytłumaczyć? - spojrzał w moje oczy.
- No bo widzisz.... choc tam, widzę jakąś ławeczkę. Usiądziemy i na spokojnie Ci wszystko wyjaśnię. Dobrze? - chłopak przytaknął i udaliśmy się w stronę ławeczki.
- No więc chciałam Cię prosic, abyś pomógł mi wydostać się ze szpitala. Za nie całe dwa miesiące kończę osiemnaście lat i mogę opuścić szpital, ale ktos musi mnie odebrać, bo sama nie mogę wyjść. Powiedział byś Tylko, że ty mnie odbierasz. Później się rozejdziemy. (Od autorki: Jeżeli czytasz napisz w komentarzu: lusterkoo. Dziękuję.) Ja sobie jakoś poradzę. Proszę Cię o to bo jesteś mi tutaj najbliższą osobą, a do rodziców nie pójdę, bo niby jak? I tak by mi nie pomogli. No to jak będzie? Pomożesz mi czy nie? - wygłosiłam swój krótki monolog i spojrzałam na Nialla. Patrzył się w ziemię. Pewnie nie wiedział co ma o tym myśleć. Ja tez bym nie wiedziała, gdybym była na jego miejscu. W końcu zdołał coś powiedzieć.
- Zaskoczyłaś nie tą prośbą. Nie przy puszczałem, że może chodzic o coś takiego. - przejechał ręką po włosach - muszę to wszystko przemyśleć, to dla mnie za dużo jak na jeden dzień Przepraszam. - spojrzał na mnie, ale po chwili jego wzrok znów utknął w ziemi.
- Nic nie szkodzi, spodziewałam się takiej reakcji. Przemyśl to na spokojnie. Gdy się zdecydujesz daj mi znac. Nie przejmuj się mną, wybierzesz to co uważasz za słuszne. - objęłam go ramieniem, a on uśmiechnął się lekko. Po chwili obrócił się w moja stronę i mocno mnie przytulił.
- Dziękuję Hope.
- Za co mi dziękujesz? - zapytałam go odkleił się ode mnie.
- Za to, że jesteś, zawsze mnie wspierasz, ogólnie za wszystko co robisz. Już zdecydowałem. Z chęcią Ci pomogę. W końcu muszę się odwdzięczyć. - zaśmiał się, a po chwili i ja do niego dołączyłam.
- Wracajmy już dobrze? Robi się coraz chłodniej - zauważyłam. Chłopak pokiwał głową i już po chwili śmiejąc się wracaliśmy.

                                                           

  

wtorek, 15 kwietnia 2014

Chapter Seventh.

 Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Przeraziłam się. O Jezuu... 13:59. Mam minutę do wizyty. Próbowałam szybko wstać z łóżka, ale na moje nie szczęście musiałam z niego spaść. Wybiegłam na korytarz i szybko na dół po schodach. Ludzi patrzyli na mnie jak na psycholkę, ale ja się nimi nie przejmowałam. Bez żadnego ostrzeżenia wbiegłam do poczekalni i jak to ja musiałam na kogoś wpaść. Tak to ja. Hope królowa wpadania na inne osoby.
- Przepraszam, nie zauważyłam pana. - zaczęłam się tłumaczyć jak głupia, a chłopak, na którego wpadłam tylko się śmiał. Po chwili odwrócił się w moją stronę. Gdyby nie ta czapka to bez problemu bym go rozpoznała i wiedziała, że to Niall.
- Hej. Przepraszam jeszcze raz, nie widziałam cię - znowu zaczęłam.
- Już spokojnie, żyję. Jeszcze. - znowu zaczął się śmiać, a po chwili i ja do niego dołączyłam.
- A ty nie powinieneś przyjmować teraz pacjentów? - zapytałam, bo wydawało mi się to trochę dziwne, że w poczekalni nie było, ani jednej osoby, a ja biegłam jak głupia.

- Nie, wszyscy poszli na wycieczkę, bo dzisiaj piękna pogoda, a Molly uważała, że przyda im się trochę ruchu. A ty czemu nie na wycieczce? - zapytał i dziwnie się na mnie popatrzył.
- Nie wiedziałam o żadnej wycieczce. Usnęłam na chwilę i pewnie nie chcieli mnie budzic. Dlaczego mi się tak dziwnie przyglądasz? - zapytałam, bo już trochę mnie denerwował.
- No bo..... nie obraź się, ale włosy stoją ci na wszystkie strony. - gdy to powiedział cała się zarumieniłam.
- No tak, cała ja - zaśmiałam się,a Niall ze mną.
- Masz ochotę na spacer? - zapytał, gdy ja poprawiałam swojego kucyka.
- Ale, że teraz?
- Tak, chyba, że nie masz czasu.
- Nie, i tak nie mam dziś wizyty u Ciebie to może chociaż pogadamy - uśmiechnęłam się lekko. - no to ja idę się przebrać, bo w tych dresach to raczej się nie pokarze.
- Okej. To ja idę powiedzieć Molly, że wychodzisz ze mną i nie długo wrócimy. - przytaknęłam i każdy z nas udał się w wyznaczonym kierunku. Weszłam do swojego pokoju i od razu otworzyłam szafę. Zdecydowałam się ubrać szare leginsy, biały podkoszulek i na to różową, moją ulubioną bluzę. Tak na sportowo, bo może pobiegamy. Podeszłam jeszcze do lustra i poprawiłam swoją blond kitkę, żeby znowu się nie rozwaliła. Gotowa zbiegłam na dół i czekałam na NIalla. Po chwili zobaczyłam blondyna. Tak jak ja ubrał się na sportowo. Chyba pomyśleliśmy o tym samym.
- No to jak? Idziemy - zapytał, gdy ja ubierałam swoje różowe adidasy do biegania. Pokiwałam głową i wyszliśmy na zewnątrz.
- Będziemy biegac? -  musiałam zadac mu to pytanie, bo nie wiedziałam co zamierza zrobić.
- Mhm. Zabiorę Cię na pewne wzgórze, które jest idealne do biegania. - uśmiechnęłam się na te wieść. Uwielbiałam biegac. Czasami jak chciałam pobiegać to mi zabraniano. Gdy biegam potrafię się odprężyć i nie myślę o tych wszystkich problemach.
- A to daleko?
- Trochę, ale myślę, że dobrze ci to zrobi. Zapomnisz, pomyślisz i może będzie trochę lepiej. - pokiwałam głowa i ruszyłam za chłopakiem. Gdy spędzam czas z Niallem czuję się tak bezpiecznie. Staję się on mi coraz bliższy. Przez całą drogę do wzgórza rozmawialiśmy, jak to wszyscy mówią o wszystkim i o niczym. Teraz została nam jeszcze wspinaczka do góry. (Od Autorki: Jeśli czytasz napisz w komentarzu: gitara. Dziękuję) Niall szedł pierwszy i chwycił mnie za rękę, abym nie spadła. Nie powiem, ale bardzo mi się to podobało. Ciągle opowiadaliśmy sobie przeróżne kawały. Niall opowiedział mi o swojej pierwszej wspinaczce na mała górkę. Był wtedy z tatą i miał 9 lat. Nie mógł wyjść pod górę i tata przywiązał go sznurem do siebie. Gdy to opowiadał nie mogłam przestać się śmiać. A to wcale nie była wielka góra tylko lekko strome wzgórze. Potem mówił mi, że bardzo tęskni za rodziną i zrobił by wszystko, żeby choc na chwilę się z nimi zobaczyć. Gdy tak o nich opowiadał pomyślałam o swojej rodzinie. Na zewnątrz ich nienawidzę, ale w środku kocham ich i bardzo za nimi tęsknie. Nie mogę pogodzić się z tym, że mnie tutaj zostawili i dlatego tak ich nie znoszę. Nagle przypomniałam sobie o sprawie jaką miałam do Nialla.
- Niall? - zapytałam nie pewnie.
- Tak?

- Mam do Ciebie prośbę.
- Słucham. Jaka to prośba?
- Musisz mi pomóc się stąd wydostać.



                                                                 

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Chapter Six.

                                                               08.03.2014r.    

Kolejny dzień. Czas ciągnie się w nieskończonośc. Za chwilę mam wizytę u lekarza. Nie powiem, ale trochę się denerwuję. Nie wiem czy się zgodzi, czy mi pomoże. Achhhhh... To takie trudne... Gdy byłam małą dziewczynką marzyłam, o tym żeby byc dorosłą osobą, ale nigdy nie przy puszczałam, że jest to takie trudne. Tak naprawdę to jeszcze nie jestem dorosła, lecz od kiedy znalazłam się w tym miejscu tak się czuję. Te wszystkie problemy, zajęcia, obowiązki... To dla mnie za dużo. Dawniej myślałam, że to pikuś i bez problemu sobie poradzę. Jednak się myliłam i to bardzo. Jest 10:26, do wizyty jeszcze 4 godziny. Z każdą przepływającą minutą czuję się coraz gorzej. No nic, muszę poprosić kogoś o pomoc. Nie mam innego wyjścia. Inaczej zostanę tu na zawszę, a teraz mam jedna i niepowtarzalną szansę się stąd uwolnić. Dzisiaj jest dość ciepło, Molly obiecała nam, że pójdziemy na podwórko po oddychać świeżym powietrzem. Szybko podniosłam się z łóżka i powędrowałam do Caroline. Chciałam, żeby opowiedziała mi trochę o One Direction, a wszczegulności o Niallu. Zapukałam i nic. Znowu i nic. Postanowiłam wejść. Car leżała na łóżku przybita. Ciekawe co się stało.
- Caroline? Co się stało? - zapytałam spokojnie, aby jej nie przestraszyc. Dziewczyna spojrzała na mnie.
- Właśnie brałam lekarstwa i Molly powiedziała, że będzie mi nie dobrze i kazała leżeć - obok jej łóżka leżała miska, na szczęście pusta. Domyślam się do czego jest przeznaczona. Obrotowe krzesełko przysunęłam nie co bliżej siebie i usiadłam.
- Wiesz... Chciałam cię o coś poprosić, ale widzę, że nie możesz.- spuściłam głowę.
- Mów, może jakoś dam radę - lekko się uśmiechnęła.
- No więc... Chciałam, żebyś mi trochę opowiedziała o One Direction - gdy to powiedziałam na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Aaaaaa... Więc o to chodzi Adi. Z chęcią ci wszystko o nich opowiem a najwięcej o Niallu - na te słowa lekko się zaśmiała - lecz nie teraz, bo widzisz w jakim jestem stanie. - i uśmiech z jej twarzy zniknął, bo musiała skorzystać z miski. Odwróciłam wzrok, aby nie patrzeć na takie okropne rzeczy.
- No to ja już pójdę, przyjdę potem, żeby zobaczyc jak się czujesz. Przynieść ci coś? - zapytałam otwierając drzwi od jej pokoju.
- Nie, może później, ale jakbyś mogła to powiedz Molly, żeby wzięła tą cuchnącą miskę, bo zaraz się tu uduszę. - dla większego efektu zatkała nos.
- Jasne, zaraz ją zawołam. - z uśmiechem wyszłam z jej pokoju. Poszłam do kuchni gdzie Molly przygotowywała obiad i powiedziałam jej o stanie Caroline.  (Od autorki: Jeśli czytasz napisz w komentarzu słowo: Bocian. Dziękuję ) Ona tylko wzięła kolejną, czystą już miskę i poszła do niej. Ja w tym czasie wróciła do siebie. Jak ten czas powoli leci. Dopiero 11:00. No nic. Trzeba czekac. Nie miałam nic innego do roboty jak położenie się do łóżka i zaśnięcie, chociaż przed chwilą się obudziłam. Jak powiedziałam tak tez zrobiłam. 

środa, 26 marca 2014

Chapter Fife.

   Minęła godzina, później dwie aż w końcu wyszła. Wcześniej z gabinetu słychać było głośny pisk dziewczyny. Gdy wyszła miała dziwna minę. Tak jakby była zaskoczona i zdenerwowana. Dziewczyna powili podeszła do mnie i usiadła obok na krzesełku. Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Adiiiiii!!!! - wykrzyczała mi do ucha tak, że aż spadłam z krzesła - jak mogłaś mi to zrobić?! - uśmiech znikł z mojej twarzy. Co takiego jej zrobiłam? Nie mam pojęcia.
- Dlaczego na mnie krzyczysz? Co ci zrobiłam? - zapytałam chcąc się dowiedzieć co takiego przeskrobałam.
- I ty się jeszcze pytasz? Jak mogłaś nie powiedzieć mi, że naszym nowym lekarzem jest sam Niall Horan! - znowu krzyknęła, ale tym razem nieco ciszej.
- No bo...... wiesz...... myślałam, że wiesz. A pamiętasz co mi obiecałaś? - wiedziałam, że o tym zapomniała. Zaśmiałam się.
- Co? - zapytała podejrzliwie
- Miałaś nie krzyczeć idiotko. Mogłaś go wystraszyć, a ja go zaczynam lubic. - czy ja to powiedziałam na głos? To miało pozostać w mojej głowie, aż po grób.
- Co ja słyszę? Ktoś tu się zakochał!!! - krzyknęła uradowana.
- Możesz trochę ciszej? - gdy to powiedziałam dziewczyna od razu się uspokoiła. - Wcale się nie zakochałam, po prostu mi się podoba i tyle. A tobie nikt się nie podoba? - gdy to powiedziałam blondynka się zarumieniła - tak myślałam. Wyszłam z korytarza i po betonowych schodach udałam się do swojego pokoju. Ległam na łóżku i myślałam. Nad czym? Nad moim życiem. O Niallu, o sobie, o Caroline. Myślałam, myślałam, aż w końcu coś wymyśliłam. Przecież za dwa miesiące kończę osiemnaście lat. Mogę stąd wyjść, nikt nie może mnie zatrzymać.(Od autorki: Jeśli czytasz napisz w komentarzu słowo: banan. Dziękuję) Tylko jest mały problem. Nie mam osoby która by mi pomogłam w dalszym życiu. Do rodziców nie pójdę co bo im powiem? "Cześć mamo, cześć tato. Wróciłam. Czy mogę wrócić do domu?" Co to to nie . Nie zamierzam zwierzac się rodzicom i siostruni z moich problemów. A na dodatek moim największym problemem są ONI. Musze kogoś znaleźć. Osobę, której mogę zaufać i będę czuc się przy niej bezpiecznie. Znam taką osobę. Tą osobą jest Niall.

                                                   

poniedziałek, 24 marca 2014

Chapter Four.

Hejj. Przepraszam, ze musieliście tak długo czekac, ale już jestem. Mam nadzieje, że się spodoba. Nastepny rozdział na pewno będzie szybciej.    Miłego czytania xx.

______________________________________________________________

   Otworzyłam zaspane oczy od razu tego pożałowałam. Światło przelatujące przez żaluzje oślepiło nie tak, że musiałam odczekac kilka minut zanim coś zobaczyłam. Gdy już w pełni widziałam zwlokłam z łóżka moje drobne ciało i poszłam do łazienki, aby się umyc. Po szybkim prysznicu poszłam do jadalni na śniadanie. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy zobaczyłam, że na śniadanie są naleśniki. Jak na psychiatryk to maja tu nie złą obsługę. Każdy ma swój pokój, ogólnie sama wygoda. Tylko, niektórych rzeczy nie wolno nam robic, ale jakoś wytrzymujemy. Wzięłam talerz ze swoim posiłkiem i usiadłam przy stoliku, obok Caroline. Gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Jak to my. Hah… Czasem dziwi mnie fakt jak bardzo jesteśmy do siebie podobne. W sumie to dobrze. Wstałam od stolika I już miałam oddac swój talerz, gdy się z kimś zderzyłam. Ta osobą okazał się Niall. Na szczęście nie zbiłam talerza, lecz chłopak tak. Pomogłam mu zbierac odłamki szkła i wyszliśmy z jadalni.
- Przepraszam, że na Ciebie wpadłam. Powinnam patrzec przed siebie - ciągle mu powtarzałam, a on jedyne co robił to stał i śmiał się. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Patrzyłam na niego z dziwną mina, a on coraz głośniej się śmiał. Ludzie, którzy przechodzili obok nas dziwnie się na nas patrzyli.
- Yhym... Niall..... Ymm.... Co ci się dzieje? - zapytałam patrząc na niego.
- No bo... Widzisz od dwudziestu minut przepraszasz mnie za coś czego nie zrobiłaś i nie dajesz mi dojśc do słowa. Więc jak mam się nie śmiac? - gdy to powiedział zawstydziłam się trochę. Jak to nie dałam mu dojśc do słowa. Nawet nie próbował nic mówic. A może próbował? Nie ważne.
- Przepraszam - wydukałam, a on znowu się zaśmiał i przejechał ręką po swoich postawionych do góry włosach - no i co znowu? - zapytałam już lekko poddenerwowana.
- Nic, nic tylko znowu to robisz.
- Niby co robię? - zapytałam
- No przepraszasz mnie, przecież to logiczne.
- No przepraszam, przepraszam. Za wszystko przepraszam. Za to, że jestem jakaś dziwna i ogólnie, że jestem - wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- Okej, okej. Już dobra. Nie denerwuj się tak. Lepiej skończmy ten temat. - przytaknęłam.
- Ja będę leciec, bo zaraz mam spotkanie z niejaką Caroline. - olśniło mnie, przecież Caroline to moja przyjaciółka. Boję się co będzie jak wyjdzie z gabinetu. Pewnie będzie krzyczec, skakac z radości i Bóg wie co. Oby Niallowi nic sie nie stało.
- Okej. To idź bo się spóźnisz. Pa. - powiedziałam, a on pomachał mi i popędził w stronę gabinetu. Nie mogę się już doczekac, aż Car opowie mi o swoim przeżyciu. Nie miałam teraz co robic więc poszłam do pokoju pielęgniarek, który znajduje się obok gabinetu Nialla. Przywitałam się z Molly i usiadłam na krzesełku obok niej. Teraz pozostaje mi tylko czekac. Oby nie siedziała u niego tyle co ja bo się nigdy nie doczekam.




poniedziałek, 10 marca 2014

Chapter Three.

-Dobrze na dzisiaj to już koniec. Widzimy się za dwa dni. Do zobaczenia - uśmiechnął się szeroko.
- Do zobaczenia -odwzajemniłam uśmiech i wyszłam z gabinetu. Na korytarzu wszystkie oczy skierowane były w moją osobę. Ciekawe o co chodzi?  - pomyślałam.

- O co im chodzi? - zapytałam Molly
- No wiesz. Siedziałaś tam ponad trzy godziny. Są lekko zdenerwowani, bo myśleli, że dzisiaj stamtąd nie wyjdziesz. - od powiedziała patrząc na ludzi zebranych pod gabinetem lekarza. Już nic nie mówiłam tylko szybkim krokiem wróciłam do siebie. Jak mogłam siedzieć tam tak długo? Wydawało mi się, że siedziałam tam godzinę jak zwykle, a teraz trzy? To trochę przerażające, bo jeszcze nikt nie siedział tam tak długo. Ciągle myślałam o tym, że skądś znam Nialla, ale nie wiem skąd. Wstałam z łózka, na którym leżałam od kąt weszłam do pokoju i udałam się do pokoju Caroline.  Ostatnie dni bardzo nas do siebie zbliżyły. Teraz o wszystkim mi mówi. Dawniej ledwo co dała radę wypowiedzieć jedno krótkie słowo. Można powiedzieć, że jest moja najlepszą przyjaciółką. Przyjaciółką, której nigdy nie miałam. Od razu gdy wpadłam do jej pokoju wystraszona spojrzała na mnie jak na wariatkę. Co lepsze akurat myła zęby i cała pasta, którą miała w buzi wyleciała na jej niebieski dywanik. Zaczęłam się śmiać, że aż rozbolał mnie brzuch.Dziewczyna tylko stała nade mną i patrzyła z politowaniem. Po dość długim czasie wstałam i ogarnęłam się. Mój wzrok zatrzymał się na wielkim plakacie, który wisiał centralnie nad łóżkiem Caroline. Nie mogłam w to uwierzyć. Co on tam robił? Wiedziałam, że już gdzieś go widziałam ale nie przy puszczałam, że tam. Nigdy nie zwracałam uwagi na ten plakat. Pewnie jesteście ciekawi co ja wygaduje? Więc nad jej łóżkiem wisiał plakat zespołu One Direction. Słyszałam o nim wcześniej, bo Car ciągle o nich mówi, ale nie przy puszczałam, że poznam jednego z nich. Na plakacie widniał Niall razem z czwórką swoich przyjaciół. Niall Horan, u którego byłam zaledwie trzydzieści minut temu i zwierzałam się ze swoich problemów. 
- Adi? Coś się stało? -  zapytała ostrożnie dziewczyna
- Byłaś już u nowego lekarza?  - miałam nadzieję, że jeszcze je była
- Jeszcze nie - odetchnęłam z ulgą - ale o co chodzi? - zapytała uważnie mi się przyglądając.
- Wszystkiego dowiesz się jutro. Tylko pamiętaj jedną rzecz.
- Jaką ?
- Nie piszcz.
- Ale dlaczego mam nie piszczeć? I dlaczego miałabym to robic?
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. - uśmiechnęłam się tajemniczo - teraz idę do siebie, bo już późno. Dobranoc.
- Dobranoc - od powiedziała, a ja wyszłam z jej pokoju i wróciłam do swojego.
Ciągle myślałam o Niallu. Postanowiłam, że zapytam go o to wszytko gdy tylko do niego pójdę. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w moja zielona piżamę i położyłam się do łóżka. Bardzo szybko zasnęłam. 






poniedziałek, 24 lutego 2014

Chapter Two.

     Więc tak się tu znalazłam. I dalej siedzę w tym gównie. Moja mama i tata ani raz mnie nie odwiedzili od 2 lat. Nienawidzę ich. Dowiedziałam się, że dzisiaj ma przyjść nowy lekarz na zastępstwo za doktora Evans'a, który wyjechał na dwu  miesięczny urlop. jest 12:00, a ja mam jako pierwsza z nim spotkanie o 14:00. Trochę się denerwuję.
- Adi! Choc po lekarstwa!  - zawołała mnie moja ulubiona pielęgniarka - Molly.
- Już idę! - od krzyknęłam jej. Udałam się do jadalni, aby odebrać swoje leki. Wzięłam je i wróciłam do pokoju. Schowałam leki do misia, który zawsze leży w skrytce pod łóżkiem, żeby nikt go nie znalazł. Dochodziła 13:00, jeszcze godzina do mojej wizyty. Dlaczego to ja muszę tam wejść pierwsza? Pewnie dlatego, że moje nazwisko zaczyna się na literę B. A ta w ogóle czego ja się goję? Wejdę, poznam go, wyjdę i po sprawie. Jednak ja jestem takim człowiekiem, który boi się ludzi. Sama  mnie wiem jak udało mi się zagadać do Caroline. Czas mijał wyjątkowo szybko. Zanim się obejrzałam już była 13:58. Udałam się pod gabinet psychologa. usiadłam na krzesełku i czekałam. Kolana trzęsły mi się niemiłosiernie.
- Adi. Teraz ty. - powiedziała Molly i się do mnie uśmiechnęła. Powoli wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę wielkich, czarnych drzwi. Zapukałam i weszłam do środka. Nie było tak strasznie jak to sobie wyobrażałam.
- Dzień dobry - przywitałam się i podałam rękę lekarzowi. Miał jasne blond włosy, śliczne, niebieskie oczy, w których zatonęłam i biały kitel.
- Dzień dobry - uścisnął moja rękę - proszę usiądź sobie. - wskazał mi czarne, małe krzesełko, które stało naprzeciw jego wielkiego biurka.
- Więc tak.... Może najpierw się przed stawie. Nazywam się Niall Horan i mam dziewiętnaście lat. Pochodzę z Mullingar w Irlandii. Jak już pewnie wiesz będę twoim nowym lekarzem, ponieważ pan Evan's wyjechał i nie wiadomo czy wróci do pracy. Jeżeli wróci niestety pożegnamy się, a jeżeli nie będziemy dalej współpracowac. Już trochę mnie znasz, a ja ciebie wcale, więc opowiedz teraz coś o sobie - zwrócił się do mnie. Ciągle myślałam właśnie o tym, że skądś go znam. Tylko nie wiem z kąt.
- Nazywam się Hope Blue i Mam siedem naście lat. Pochodzę z Londynu, a dokładnie z Chelsea. Lubię słuchaj muzyki i rysować - skończyłam i się usmiechęłam.
- Dobrze. Może mówmy sobie po imieniu, skoro dzieli nas tylko 2 lata różnicy - zaśmiał się - Niall - wyciągnął rękę w moim kierunku.
- Hope - uścisnęłam jego dłoń.
- Więc Hope..... Jak to się stało, że znalazłaś się tutaj? Z moich notatek wynika, że jesteś chora na ADHD. Czy to prawda? - spojrzał na mnie uważnie.
- No nie..... To znaczy nie do końca. Mogę opowiedzieć, jeśli pan chce? - zapytałam
- Niall - zaśmiał się słodko - bardzo bym chciał, abyś mi to opowiedziała od początku do końca. Mamy dużo czasu. Możemy to siedzieć dopóki ja nie za decyduję, że możesz z tond wyjść. - powiedział i oparł się o oparcie fotela.
- Więc.... - zaczęłam i opowiedziałam mu wszytko od początku. Czasami chciało mu się śmiać z tego co mówiłam i mnie też.


niedziela, 23 lutego 2014

Chapter One.

     Dzień przemijał za dniem. Miałam już dość. Najchętniej już bym się zabiła, ale nie zrobię tego. Dlaczego? Dlatego, że chcę udowodnic mamie, mojej siostrze i wszystkim innym, że jestem silna i tak łatwo się mnie nie pozbędą. Dzisiaj miałam całkiem dobry humor. Poznałam koleżankę, choc nie wiem czy to możliwe. Nazywa się Caroline Davis. Była chora, i to tak na serio. Powiedziała mi, że zabiła swojego brata i dlatego się tu znalazła. Nie chciała więcej o tym rozmawiać. W sumie to ja rozumiem. Też nie chciałabym rozmawiać z obca mi osobą o mojej przyszłości. Miałam chyba napisać jak się tu znalazłam? Prawda? Nie jest mi łatwo o tym mówic, ale muszę się komuś wygadać. Więc tak.... Zaczęło się to gdy miałam 11 lat, a moja siostra 12. Pewnego dnia chciałyśmy iść do parku na plac zabaw. jako dzieci często tam chodziłyśmy Było to nasze ulubione miejsce. I gdy siedziałam na huśtawce moja siostra podbiegła i z całej siły mnie z niej zepchnęła, na skutek czego miałam złamaną lewą rękę i prawa nogę, oraz lekkie draśnieńcia w okolicach twarzy. w szpitalu musiałam siedzieć dwa tygodnie, a gips miałam nosic dwa miesiące. gdy wróciłam do domu moja siostrzyczka śmiała się ze mnie " Adi jest niezdarą, Adi jest niezdarą", a moi rodzice obwiniali mnie i tylko mnie o ten wypadek. Krzyczeli, Vici mogło się coś stac i co ja sobie myślałam. Czułam się wtedy okropnie, znienawidziłam moją siostrę. Nie wiem dlaczego ale co roku w tym samym dniu zdarza mi się nie szczęśliwy wypadek, który zawsze powoduje Victoria. Dokładnie 13 maja. Trzy lata przed moim przyjazdem moi rodzice podejrzewali że Vici ma ospę. zabrali ja do lekarza. Tam zrobili jej wszystkie badania i wykryli nie za fajna chorobę. Otóż moja siostra miała ADHD. Współczułam jej, że musi przez to przechodzić, ale ona nic sobie z tego nie robiła i chciała tylko, żeby mi się coś stało.Gdy już całkiem wariowała powiedziałam o tym mamie, a ona zadzwoniła po specjalistów. Mama się zgodziła, ponieważ już sobie z nią nie radziła. Zawsze to ona była tą lepszą, lecz wtedy nie. Gdy przyjechał lekarz Victoria poprosiła mnie, abym ją ostatni raz przytuliła. Zgodziłam się, bo bardzo ja kochałam. Miałam już ja  puszczac, ale nagle przeniosła moje ręce na swoja szyję. W chwili, do pomieszczenia wszedł lekarz z naszymi rodzicami. Wtedy usłyszałam ostatni krzyk Victorii " Ona mnie dusi ! ". W tamtej chwili osłupiałam. Nie wiedziałam co robic. Potem już mnie  złapali i wpakowali do auta. Więc tak to było. nie jest to najgorsza opowieść, bo inni maja o wiele gorsze wspomnienia. Dalej nie mogę uwierzyć, że moja własna matka uwierzyła w historyjkę Vici i zabrali mnie zamiast jej. 




wtorek, 18 lutego 2014

Prologue.

Hejj. Ten prolog jest specjalnie napisany dla mojej najlepszej przyjaciółki Karoliny <3
Mam nadzieję, że ci się spodoba :*

________________________________________


     To było straszne. Każdy dzień spędzony tam był męczarnią dla mnie. Codzienna nadzieja, że ktoś po mnie przyjdzie i zabierze z tego okropnego miejsca. Jak ona mogła mi to zrobić? No jak? Nigdy nie dostane odpowiedzi na te pytania. To ona była chora nie ja, to one powinna tutaj siedzieć i się męczyć. Dlaczego do cholery mnie tu więzicie? Jak jakiegoś więźnia. Codziennie zadawałam te pytania pielęgniarce, która przynosiła mi te pieprzone lekarstwa. I tak ich nie jadłam i nie zamierzałam. Najbardziej smuciło mnie to, że moja własna matka zgodziła się na zamknięcie mnie tutaj. Było mi  tak cholernie przykro. W moim "pokoju" miałam ścianę, na której wyryłam napisy typu: "Świat jest popierdolony", i inne słowa oraz rysunki. Pewnie zastanawiacie się co ja pieprze? Tak myślałam.Więc tak.... Może zacznę od początku.... Nazywam się Hope Blue. Jestem zamknięta w zimnych murach szpitala psychiatrycznego. Tak. Dobrze słyszeliście, jestem psychicznie chora i tak uważają wszyscy. Cała moja rodzina, przyjaciele, których nie miałam i ogólnie wszyscy. Ale jest jedna osoba, która tak nie uważa. Tą osobą jestem JA. wszyscy sądzą, że to normalne bo osoba psychiczna zazwyczaj tak myśli. Lecz ja nie jestem chora. Jestem normalną 17-nastoletnią dziewczyną pragnącą spełnic swoje marzenia. Ciągle mam NADZIEJĘ, że jakiś dobry człowiek wyciągnie mnie z tego miejsca. Chyba dlatego mam na imię Hope - Nadzieja. Bo zawsze mam nadzieję. Chciałabym, żeby ta nadzieja nigdy nie umarła.


Obserwatorzy